piątek, 22 lipca 2016

Rozdział XIV

Cóż... rozdział skończony i wstawiony ;) Chciałabym was poprosić o komentowanie rozdziałów i wyrażenie swojej opinii na jego temat, wytykanie błędów i innych takich (od razu za nie przepraszam jeśli się pojawiają). Mam wtedy wrażenie, że czyta to więcej niż kilka osób oraz gdy widzę te komentarze wzbiera się we mnie motywacja i chęć do pisania nocami jak i dniami, bo wiadomo nic bardziej nie motywuje jak komentarz od Czytelnika ♥ Więc życzę miłej lektury ♥
P.S Przy następnym rozdziale pojawi się aktualizacja bohaterów - dojdą dwie osoby :D
P.P.S Mam nadzieje, że rozdział się wam spodoba i to że następny was trochę zaskoczy ;)



"Pan John Parker wrócił na ring bokserski, ponad to zapowiedział..." wtedy Agata wyłączyła wiadomości, ale dokładnie zapamiętałam twarz boksera, która ukazała się tamtego dnia. Choć na żywo wydaje się przerażający.
- Spytam się jeszcze raz. Co ty tutaj robisz?

*Dwie godziny później*
Siedziałam w pokoju, swoim pokoju, przytulając poduszkę do piersi i wpatrując się w telefon leżący przede mną. Chciałabym z kimś porozmawiać, ale szczerze powiedziawszy nawet nie wiem z kim. Ojciec Amber i Nataniela tak mnie przeraził, że wybiegłam z ich domu w podskokach. W końcu biorę telefon do ręki i przejeżdżam przez ekran, aby go odblokować. Szybko wchodzę do kontaktów i wybieram numer do Alexy'ego. Wiem, że mogę mu powiedzieć wszystko więc naciskam zieloną słuchawkę i oczekuję aż raczy odebrać, bo co z tego że akurat ma lekcje. Ja też mam, a siedzę sobie w domu.
- Słucham cię mamo - słyszę jego chichot. - Znowuż zostałem przez ciebie wyrzucony z lekcji.
- Alexy możemy się spotkać? Najlepiej teraz - mówię poważnym tonem, choć sama mogę usłyszeć w nim nutkę smutku lub coś podobnego.
- Za dziesięć minut w naszej ulubionej pizzeri - i po tych słowach rozłącza się.
Niechętnie odkładam poduszkę i podnoszę się z łóżka. Kieruje swe kroki w stronę garderoby i gdy tylko w niej jestem, szukam krótkich spodenek oraz koszulki na ramiączkach. Rzucam rzeczy na łóżko i ściągam dresy mojej mamy oraz koszulkę mojego ojca szybko zakładając wybrane ciuchy. Wyszłam z pokoju kierując się schodami na parter i w stronę łazienki cioci. Zapalam światło w pomieszczeniu i biorę korektor aby zatuszować siniaka, którego mam od wczoraj. Gdy stwierdzam, że jest już niewidoczny wychodzę z pomieszczenia gasząc światło i wracając na górę. Biorę torebkę i wrzucam do niej telefon, klucze i lustereczko. Z powrotem schodzę na dół i w tym czasie otwierają się drzwi wejściowe.
- Su? Co ty tutaj robisz? Nie powinnaś być w szkole? - Agata patrzyła się na mnie z uwagą i troską. - Wszystko w porządku kochanie?
Do oczu napłynęły mi łzy i przecząco pokręciłam głową. Agata tylko podeszła do mnie i mocno mnie uścisnęła, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Zaczęła mnie głaskać po głowie a ja wybuchłam jeszcze większym i nie pohamowanym płaczem.
- Chcesz o tym porozmawiać? - przytaknęłam i brałam głębokie wdechy aby się uspokoić. - W takim razie idź do salonu a ja zrobię gorącą czekoladę i wezmę również pianki, okay?
- Zró-zrób ra-razy trzy - mówię nadal płacząc. - Prz-przyjdzie je-jeszcze A-alexy.
Wyjęłam telefon i napisałam do chłopaka. Po piętnastu minutach siedzieliśmy we trójkę w salonie.
- Co się stało złotko - pyta Alexy obejmując mnie ramieniem.
Pokręciłam tylko głową biorąc kolejną garstkę pianek wrzucają je do płynnej czekolady i smutno się uśmiechnęłam. Czy to normalne, że chcę zapomnieć to co sobie przypomniałam?
- Powiedz. Nie trzymaj nas w niepewności - poprosiła ciocia.
- Przypomniałam sobie - ciocia pisnęła podekscytowana, a chłopak siedzący obok mnie tylko mocniej mnie objął.
- Co takiego sobie przypomniałaś? - spytał a ja wciągnęłam powietrze przez zęby.
- To, że... - przerwałam, bo nie byłam pewna czy aby to najlepszy pomysł by im powiedzieć. Ale jak zaczęłam to muszę też i skończyć, poza tym... muszę to komuś powiedzieć, bo inaczej doprowadzę się do samo eksplozji, przynajmniej z tą jedną rzeczą, bo reszta jest spoko. - Chodzi o to, że przypomniałam sobie kilka nieciekawych wspomnień, wspaniałych i mniej wspaniałych ludzi, miejsca w których spędzałam największą ilość czasu. Ogólnie większą część z przed przeprowadzki. Zacznę od tego okropnego, od tego wspomnienia w które nie mogę uwierzyć - spojrzeli na mnie zaciekawieni, ale czekali aż zacznę mówić dalej. - Szantażowano Louisa jak i mnie. On... on miał problemy. Handlował narkotykami i ci którzy dawali mu to świństwo w końcu to zauważyli, że ich oszukiwał na kasę i mocno go pobili - przełknęłam głośno ślinę. - Później dowiedzieli się o mnie, o tym że jestem jego dziewczyną i zażądali ode mnie pieniędzy. Powiedzieli, że jeśli nie spłacę jego długu znajdą go i zabiją, jak i nasze rodziny, a ja go tak bardzo kochałam i nie mogłam go stracić i zostawić bez pomocy. Nie powiedział o tym nikomu, jedyną osobą której się z tego zwierzyłam był mój przyjaciel Chris. Podpowiedział abym znalazła pracę i tak zrobiła, była to praca w klubie gdzie tańczyłam. A on zatrudnił się tam ze mną i oddawał swoją wypłatę mi. Chris mi wówczas bardzo pomógł za co go kocham.
Przerwałam, bo po moich policzkach płynęły łzy. Zaczęłam je nerwowo wycierać wierzchem dłoni.
- Jak dla mnie powinnaś porozmawiać o tym z Louisem - odparła ciocia.
- A dla mnie, powinnaś rzucić go w trzy dupy. Nie zasługuje dla ciebie - spojrzałam na przyjaciela a ten się szeroko do mnie uśmiechnął. - Poza tym powinnaś poznać tajemnice nas wszystkich, bo prędzej czy później się skapniesz, że coś jest nie tak.
Popatrzałam na Alexy'ego nie rozumiejąc o co może mu chodzić. Jaką tajemnice nas wszystkich?
- Alexy to nie jest dobry pomysł - powiedziała Agata i spojrzała na niego z taki wzrokiem, że aż mnie ciarki przeszły. - To nie jest odpowiednia pora.
- Chcesz to usłyszeć, prawda? - poczułam jak się we mnie wpatruje. Czy chce poznać swoją przeszłość? Oczywiście, więc przytaknęłam a ciocia w tym czasie wyszła z salonu. - Dobrze. Zacznijmy od tego, że Louis nie jest twoim chłopakiem tylko byłym. Rzuciłaś go jakoś w połowie grudnia i cóż... związałaś się z kimś kto kocha cię ponad życie.
Chłopak chciał zacząć kolejne zdanie, ale przerwał mu w tym jego telefon. Spojrzał na niego po czym szybko wstał i wyszedł nawet się ze mną nie pożegnawszy. Westchnęłam ciężko i ruszyłam do swojego pokoju. Gdy tylko przekroczyłam próg swojego azylu rzuciłam się na łóżko z rozbiegu. Leżałam tak wpatrując się w sufit i zastanawiając się z kim ja się mogłam do cholery związać. Zamknęłam oczy i już nie wiele myśląc starałam się zasnąć. Gdy byłam już na pograniczu jawy a snu, przypomniałam sobie o czymś. Ja, do jasnej anielskiej cholery, mam brata! Starszego o dwanaście lat, który porzucił naszą rodzinę... w sumie nawet nie wiem dlaczego. Ale, to trochę głupio zabrzmi, mój wychowawca prawdopodobnie jest moim bratem. Skąd ten wniosek? Bardzo przypomina mi mojego ojca z czasów młodości.
Zeszłam po cichu do kuchni, gdzie ciocia zawsze trzyma swój telefon w torebce. Szybko go odblokowałam i sprawdziłam kontakty. Znalazłam prawdopodobnie numer do pana Simona po nazwą "Siostrzeniec <3" Spisałam go na karteczkę i z nią pobiegłam na górę, uprzednio odkładając urządzenie na jego właściwe miejsce. Gdy tylko znalazłam się w swojej sypialni usiadłam na łóżku i sięgnęłam po telefon z stolika nocnego, który swoją drogą nadal znajdował się w torebce. Odblokowałam moją własności i wykręciłam numer naciskając zieloną słuchawkę.
Pierwszy sygnał nic nie przyniósł, ani trzy kolejne. Przy piątym już chciałam się rozłączyć, ale usłyszałam jak osoba po drugiej stronie linii odbiera.
- Halo?- był to głos mężczyzny, mojego brata, mojego wychowawcy.
- Simon - szepnęłam i poczułam jak kolejne łzy dzisiejszego dnia płyną mi po policzkach. - Tęskniłam braciszku.
- Su? - usłyszałam zaskoczenie w jego głosie. - Skąd masz mój numer i dlaczego... nie... jakim cudem mnie pamiętasz?
- Powoli odzyskuje pamięć - zaśmiałam się histerycznie, bo to dopiero teraz do mnie dotarło. W końcu wszystko wróci do normy, tej wcześniejszej. - I chcę się z tobą spotkać i pogadać o rodzicach. Co ty na to? - pytam uśmiechając się sama do siebie.
Już wiem dlaczego miała wtedy wrażenie aby się skulić przed nim, wtedy gdy oskarżył Nata o tą plotkę. Z postawy przypominał mi wówczas ojca, ogólnie przypomina ojca.
- Z wielką chęcią. Tylko pytanie gdzie? - usłyszałam cichy chichot z jego strony.
- Ja już coś wymyślę tylko przyjedz po mnie - rzucam. - A i wyślij mi jakieś swoje śmieszne zdjęcie, abym mogła je sobie ustawić do kontaktu.
- Okay, okay - tym razem usłyszałam jego śmiech. - Będę za piętnaście minut. Bądź gotowa.
- Dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach, po czym się rozłączyłam.
Mam trzynaście i pół minuty na przygotowanie się. Do dzieła!!!


2 komentarze:

  1. Jest rozdział :D
    W końcu Su sobie coś przypomina :)
    Rozdział jest zajebisty :)
    Czekam na następny i życzę weny :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jeeeeej<3 cudownie,jaram się tym wszystkim i że Su już ogarnia że zerwała z tym gnojem ^^ Radość!Czekam na wielkie wejście Nananiela!Hell Yeaaaa!Kocham to piękne opowiadanie :* Jesteś mym szefem xD Pozdro i zgładźmy Lukasy z tego opowiadania!xD bay bay!

    OdpowiedzUsuń