czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział XI

Przepraszam że tak długo nie wstawiałam rozdziałów, ale miałam trochę urwanie głowy. A teraz zapraszam wszystkich na nowy rozdział :D Miłego czytania ♥

- Su, Louis po ciebie przyszedł - krzyknęła Iris z dołu.
Dziś jest pierwszy dzień po wypadku jak idę do szkoły. Poza tym jak byłam jeszcze w szpitalu to odwiedziła mnie nawet pani dyrektor, ale wracając do rzeczy, dziwnie się czuję w tej rzeczywistości. Mam wrażenie, że nie pasuję tu. Agata właśnie pomaga mi się uczesać.
- Wyglądasz ślicznie - mówi do mojego odbicia w lustrze z matczyną czułością.
- Tak, no pewnie. A te rozcięcie dodaje mi tylko uroku - wskazuje palcem na jeszcze niewygojoną ranę.
- Nie martw się, przecież i tak cię wszyscy kochamy. Nie ważne jak wyglądasz - odkłada szczotkę na moją toaletkę. - Zaczekaj kochanie, musisz coś założyć.
Wychodzi i po chwili wraca. Na szyi zapina mi wisiorek z różą. Jest ładny.
- Dziękuje ci Agato - mówię i widzę na jej twarzy grymas  niezadowolenia.
- Ile jeszcze razy mam ci powtarzać, żebyś mówiła do mnie ciociu - idzie w stronę łazienki i wyłącza muzykę.
- To ja już zejdę do Louis’ a - mówię, po czym biorę torbę i zbiegam ze schodów lądują  prosto w uścisku mojego chłopaka.
- Hej piękna - całuje mnie dość namiętnie w usta, żeby zaraz zakończyć pocałunek. To... nie sprawiedliwe.
Przebiegam po nim wzrokiem. Biała koszulka, czarna skórzana kurtka i ciemne jeans. Na ramieniu ma zawieszony plecak. On też po mnie przebiega wzrokiem.
- Ładnie wyglądasz - rzekł w końcu. - Idziemy?
- Tak - odpowiadam.
Ubieram sweter wkładając przy okazji baleriny i wychodzimy. Jest końcówka marca a słoneczko przyjemnie grzeje, mamy jeszcze pół godziny do pierwszej lekcji więc postanowiliśmy przejść się przez park. Ptaki śpiewają, ale natura musi się jeszcze obudzić, bo korony drzew jeszcze nie mają ani jednego listka. Chłopak który trzyma mnie za rękę kieruje się w stronę  fontanny. Po drodze mijamy starszą kobietę z małym chłopczykiem, który może mieć około czterech lat. Płakał. Nie lubię patrzeć ja małe dzieci płaczą. Wyrywam dłoń z dłoni Louisa i podchodzę do malca.
- Hej mały - kucam przed nim i uśmiecham się. Chłopczyk przestał płakać i teraz patrzy na mnie. - Jak ci na imię?
- Luc - odpowiada i próbuje się uśmiechnąć.
- Ładnie. Ja nazywam się Su a dokładniej to Susette - wyciągam rękę ku Luc' owi a on swoją do mnie. Jego dłoń jest taka malutka w mojej. - Dlaczego płaczesz?
- Bo mój kotek gdzieś uciekł i teraz nie mogę go znaleźć - widać jak cierpi z tego powodu.
Potargałam go leciutko w te jego kasztanowe włoski i spojrzałam w jego oczy, są takie jak moje - zielone.
- Pomogę ci go znaleźć - powiedziałam.
- Nie chcemy pani zawracać głowy - rzekła pani o miłej i łagodnej twarzy.
- To rza... - nie dokończyłam, bo Louis mi przerwał. Nawet nie zdawałam sobie sprawy że stał cały ten czas koło mnie.
- Su powinniśmy już iść, za pięć minut zacznie się lekcja.
Nie chciałam zostawiać tego malca bez pomocy. Zwróciłam się do mojego chłopaka nadal kucając.
- Idź beze mnie. Chcę pomóc znaleźć tego kotka - chłopak odchodzi i wiem że jest na mnie wkurzony, ale przyzwyczaiłam się już.
- Nie musiała pani - zwróciła się staruszka.
- Może nie, ale chcę pomóc - odpowiedziałam i po chwili zwróciłam się do chłopca. - No dobrze Luc, skoro mam pomóc w poszukiwaniach opowiedz mi o tym kociaku.
Chłopczyk zaczął od tego jak się jego pupil nazywa, a skończył na wyglądzie.
Czarnego kotka, Vadera, znalazłam schowanego w krzakach i zaniosłam go Luc' owi. Pożegnałam go i jego babcię, i popędziłam do szkoły na trzecią lekcję, na biologię.
Wpadłam do klasy spóźniona przy najmniej pięć minut. Wszyscy uczniowie się na mnie patrzyli oprócz Nataniela. On wydawał się być myślami gdzie indziej.
- Su proszę usiądź na swoje miejsce koło Nataniela - coś czuję że chyba zbytnio nie lubiłam tej baby.
Idę w stronę swej ławki i siadam koło niego. Nadal jest gdzieś indziej. Wyjmuję książki i długopis, dźgam go w bok. Obraca głowę i... ignoruje mnie. Wydaje się, że chyba jestem mu obojętna a tak przecież nie postępują przyjaciele.
- Dupek - mówię szeptem, choć wiem że i tak mnie nie słucha.
- Kretynka - odpowiada, zerkam na niego. Uśmiecha się.
- Palant - rzekłam nadal na niego spoglądając i sama się uśmiechnęłam.
- Szatynka - mówi.
- Jestem brunetką, głupku - odwracam się w stronę tablicy i wiem że do końca lekcji będę miała uśmiech od ucha do ucha na twarzy.
- Wiem królewno. Lunch, pokój gospodarzy - odwracam się ponownie do niego, a blond włosy chłopak wygląda przez okno na bezchmurne niebo.
Lunch jest dopiero za dwie godziny, będę musiała unikać Louisa podczas tej przerwy aby spotkać się z Natem. Nie wiem czemu mój chłopak jest strasznie zaborczy względem mnie. I szczerze powiedziawszy to mi się bardzo nie podoba. On nie może mnie kontrolować z kim mam się spotykać ani tych chłopaków. To jest niedorzeczne. Zadzwonił dzwonek na przerwę, wstałam i podniosłam torbę kładąc ją na stole pakując się. W trakcie wykonywanej czynności poczułam jak ktoś mnie od tyłu obejmuje. Odwróciłam się więc do osoby stojącej za mną. Louis patrzał na mnie i się uśmiechał. Poza tym jego złość na mnie, że nie poszłam z nim wtedy do szkoły już chyba minęła.
- Co robisz w przerwie na lunch? - o cholera, coś czuję że nie będę zadowolony, będzie wściekły.
- Umówiłam się na lunch już z kimś innym - odpowiadam i widzę, że staje się podejrzliwy.
- Z kim? - pyta się ostrożnie.
- Z Natanielem - mówię a on w tej chwili gotuje się ze wściekłości.
- Że co? Z tym... - wkurza mnie i to bardzo. On nie będzie decydował z kim mam zjeść lunch i obrażał moich przyjaciół.
- Nawet nie waż się go obrażać - warknęłam.
Biorę torbę i wychodzę z szarego budynku na dziedziniec. Rozglądam się w poszukiwaniu ławki i widzę tylko jedną, która ma jeszcze jakieś wolne miejsca. Podchodzę i siadam koło fioletowejwłosej dziewczyny. Trzymała w dłoni ołówek a na podciągniętych kolanach teczkę z białą kartką na wierzchu. Popatrzałam na to co tworzyła i aż zabrało mi wdech w piersiach. Naszkicowała wszystko co było dookoła niej. Dziedziniec, halę gimnastyczną, ogród i wielu ludzi, którzy spędzają przerwy na świeżym powietrzu.
- Masz prawdziwy talent - powiedziałam, ale dziewczyna nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Westchnęłam i wyciągnęłam plan aby sprawdzić jaką mam następną lekcję. Angielski.
- Każdy mi to mówi, Su jeśli dobrze pamiętam. Tak? - odwróciłam się w stronę dziewczyny, miała nieśmiały uśmiech i nadal coś szkicowała.
- Tak. Powiedz od jak dawna już szkicujesz? - spytałam się fioletowejwłosej dziewczyny a jej uśmiech się powiększył. - I jak masz na imię?
- Violetta i odkąd skończyłam dziesięć lat - odpowiedziała.
Usłyszałam dzwonek i poszłam na lekcje. Lekcje angielskiego są takie nudne, to mogę śmiało powiedzieć. Za to lekcja matematyki była ciekawa. Mamy nowego nauczyciela i zarazem wychowawcę. Ma takie nawet samo nazwisko co ja, ale ja jestem sama. Moi rodzice nie żyją i nie mam żadnego rodzeństwa. Mam jedynie Agatę i Iris oraz Louisa który dość często mnie wkurza.

- Dobrze teraz sprawdzę obecność więc podnieście proszę ręce aby mógł was - usłyszałam jak ktoś z tyłu sali się śmieje. Była to blond włosa idiotka. Przypominała mi pewną osobę, ale nie wiem jaką. Boże z czego ona się tak chichra?
- Chcesz się czymś podzielić z klasą młoda damo? Tak ty blond dziewczyno na końcu sali - te słowa nie pasują do tak młodego nauczyciela.
- Nie proszę pana - odpowiedziała i spojrzała na mnie, i wyczytałam z jej twarzy że mnie nienawidzi oraz gardzi moją osobą.
- Darcy - powiedział pan Simon. - Susette Lynn Darcy - powtórzył i przeszukiwał klasę w celu wychwycenia mojej ręki w górze.
- Jestem - powiedziałam.
Spojrzał na mnie i się zawiesił. Nie wyczytał następnych osób, zrobił to dopiero jak ktoś zwrócił mu uwagę.
- Dobrze więc na czym skończyliście? - spytał się nauczyciel. - Su może ty mi powiesz.
- Nie wiem - opowiedziałam. - Miałam wypadek w którym straciłam pamięć.
- Rozumiem - rzekł pan Simon, przy czym wyglądał na zmartwionego. - W takim razie może ty mi powiesz - wskazał na czerwonowłosego chłopaka.
Kastiel wzruszył ramionami i tyle. Nauczyciel westchną zirytowany.
- Jeśli nikt mi nie powie co robiliście na ostatniej lekcji to zrobię wam sprawdzian i ja wcale z tym nie żartuję - odwróciłam się w stronę drzwi.
- Nataniel - powiedziałam zamyślona nie zdając sobie sprawy że na głos. Klasa wybuchła śmiechem.
- Przeprasza za spóźnienie - drzwi się nagle otworzyły i stanął w nich zdyszany blond chłopak.
- Jak się nazywasz? - spytał się pan Simon.
- Nataniel Parker, jeszcze raz przepraszam. Musiałem…
- Tak wiem, pani dyrektor mnie uprzedziła - rzekł mężczyzna stojący przy tablicy.
Nataniel usiadł ławkę za mną, bo tylko ta była pusta. Próbowałam skupić się na lekcji i na zadaniu, ale nie mogłam, bo moja świadomość zastanawiała się co się wydarzy na następnej przerwie w pokoju gospodarzy. Odwróciłam się do Nata z zeszytem, ignorując Rosalie z morderczą miną, aby mi pomógł.
- Hej - szepczę.
- Mam ci pomóc z zadaniem? - pyta się.
- Gdybyś mógł - powiedziałam a on się uśmiechną.
- Nie ma sprawy - tym razem to ja się uśmiechnęłam.
- Nat, co będziemy robić podczas lunchu? - pytam się ze szerokim uśmiechem a on nachyla się w moją stronę.
- A na co masz ochotę, królewno - szepcze gładząc moją dłoń, aż przechodzą mnie przyjemne dreszcze.
- Mam ochotę... - cię pocałować. Ta myśl pojawiła się w mojej głowie bezwładnie. - Nie ważne na co mam ochotę. Może pogram w karty? - proponuję.
- Czy my wam w czymś nie przeszkadzamy? - pyta się nasz wychowawca.
- Nie - odpowiadamy razem.
- W takim razie Su proszę odwróć się w stronę tablicy - rozkazuje mężczyzna stojący nad nami.
- Dobrze - szepczę cicho do nauczyciela.
Pan Simon przez resztę lekcji cały czas na mnie spoglądał. Gdy zadzwonił dzwonek byłam bardzo szczęśliwa z dwóch powodów. Po pierwsze koniec lekcji i lunch, po drugie miałam spędzić tą przerwę z Natem.
Pakując książki do torby Nataniel czekał na mnie z szelmowskim uśmiechem i wiedziałam już, że coś kombinuje. Nie odzywał się do mnie przez drogę, nawet jak stanęliśmy przed pokojem gospodarzy. Wyjął klucze z kieszeni i otworzył drzwi, a gdy znaleźliśmy się w środku z powrotem je zamknął.
- Co ty zamierzasz zrobić? - pytam.
- Nic, czego by dawna Su nie chciała - odparł z wielkim uśmiechem na twarzy. Zaczął coś wyciągać z plecaka, ale się zatrzymał. - Masz chustę? - spytał.
Wyciągnęłam z torby poproszą rzecz i mu ją podałam. Obrócił mnie i zawiązał mi ją na oczach. Nie widziałam co robi ani co zamierza ze mną zrobić. Stałam więc bez ruchu i czekałam. Chwycił mnie za ramiona i zaczął zjeżdżać swoimi rękoma w dół, wzdłuż moich. Zatrzymał się i wrócił do ramion. Wyciągnął je w swoją stronę i na rękach coś mi położył. Był to ciężki przedmiot, ale jednak nie za ciężki.
- To coś co dał ci twój ojciec. Nie wiem jakim cudem Louis dostał się do twojej szafki i go wyrzucił, naprawdę. Ale cieszę się że go wtedy widziałem i mogłem uratować twój aparat oraz zdjęcia - wyszeptał.
- Dziękuję, bardzo - mówię cichym zachrypniętym głosem. - Naprawdę.
- Nie dziękuj, tylko obiecaj mi że będziesz go strzegła jak oka w głowie przed nim. Wiem jak kochałaś ten aparat, jak go kochasz i jak będziesz kochała - powiedział przytulając mnie, wtuliłam się mocniej do niego. Puścił mnie i po chwili poczułam delikatny pocałunek na moich ustach. Gdy zdjęłam chustę z oczu jego już nie było.
Lekcje skończył się godzinę temu i teraz odpoczywam sobie na ławce, na szkolnym dziedzińcu i rozmyślam o Nacie. Mówiąc szczerze nasz gospodarz szkoły zachowuje się w stosunku do mnie chłodno gdy któryś z naszych znajomych jest gdzieś w pobliżu, a jeszcze inaczej gdy jesteśmy sami. Choć wyjątkiem była dzisiejsza matma. Zastanawiam się czy był taki przed moim wypadkiem, człowiek nigdy się nie zmienia i jego uczucia też. Nie wiem nic kompletnie o nim, ale serce mówi mi że nie muszę się go bać i martwić że coś mi zrobi.
- Su. Kocham cię - mówi chłopak siedzący obok mnie. Czuję że to prawda lecz moje serce mówi mi co innego. Ktoś inny zdobył moje serce, ktoś kto był ze mną wcześniej.
- Ja ciebie też - szepczę cicho, bardzo cicho i niezgodnie z prawdą.
- Powtórz - prosi.
- Kocham cię Louis - mówię ciut głośniej.
- Nad czym się tak zastanawiasz? - pyta ściskając mi mocniej rękę.
- Nad życiem - odpowiadam zamyślona i znowuż kłamiąc.
Nataniel po naszym lunchu gdzieś sobie poszedł i nie pojawił się na następnych lekcjach. Gdy wróciłam do domu Agata razem z Iris o czymś rozmawiały. Zdjęłam więc baleriny odkładając torbę na ziemi i ruszyłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor szukają kanału z wiadomościami. Gdy w końcu na jakiś trawiłam usłyszałam głos prezentera wypowiadającego nazwisko Nataniela.
 - „Pan John Parker wrócił na ring bokserski, ponad to zapowiedział…” - ciocia Agata w tym momencie wyłączyła telewizor.
- Jak ja nie cierpię tego padalca. Najchętniej ukatrupiłabym gnoja - powiedziała pełna jadu.
- Agato czy to był ojciec...
- Nata? Tak - rzekła wracając do kuchni.
Zastanawiam się czemu Agata tak bardzo nienawidzi tego mężczyznę, ojca Nataniela. Ciekawe… przecież ona zazwyczaj wszystkich lubi. Zastanawiam się co takiego uczynił John Parker w swoim życiu że moja ciotka aż tak nim gardzi.
Następnego dnia jak poszłam do szkoły wszystko było normalnie, ale na wszystkich lekcjach brakowało jednej osoby. Można byłoby powiedzieć że zniknął z otoczenia.
Minęły już kilka dni odkąd ostatni raz poszłam do szkoły. Cholerna noga! Za co ona mnie tak nienawidzi? A no tak, wbiegłam pod nadjeżdżający samochód! Idiotka! Ale to było w lutym a teraz jest początek kwietnia. Iris poszła do szkoły a Agata do pracy. Ehh... nudy. Co ja mogłabym zrobić przez ten czas w samotności. Pomyślmy... hmmmm? Może coś ugotuję, po dłuższym jednak zastanowieniu uważam, że to zły pomysł. Nie jestem dobrą kucharką to wiem na pewno, nawet bez pamięci. No to może posprzątam. Yyyy... nie, za dużo roboty i poza tym mam nie przemęczać lewej nogi. Wstaję od laptopa biorąc kule i schodzę powoli do kuchni. Jessica ma przyjść za chwile aby wykonać zastrzyk. Muszę je przyjmować aby złagodzić ból i żeby w przyszłości mieć całkowicie sprawną nogę. Ciocia ją poprosiła, bo myśli że nie umiem sobie zrobić zastrzyków i jak zawsze ma rację. Jessica to stara przyjaciółka Agaty. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Podchodzę do nich powoli utykając, bo z pośpiechu zapomniałam wziąć kuli. W tym czasie ktoś nie dawał za wygraną i cały czas dzwonił.
- Już, chwila, po co ten pośpiech - krzyczę w kierunku drzwi.
W końcu do nich docieram i je otwieram. W progu stoi Alexy i Armin.
- Cześć! Możemy wejść? - pyta się różowooki przyjaciel.
- Jasne - mówię przesuwając się na bok aby ich wpuścić.
Mieli dziwne miny. Coś mi tu nie gra i to bardzo.

14 komentarze:

  1. Ohayo gozaimasu!~ ♥

    Na początku przesyłam serdeczne pozdrowienia z Holandii! (która niestety nie rozpieszcza mnie pod względem pogodowym :c)
    W sumie to już się robi nudne, bo... rozdział jak zwykle jest cudowny! ^w^ Zauważyłam, że coraz lepiej idzie ci pisanie i nie robisz już tyle błędów co kiedyś ;*
    Zastanawiam się, kiedy w końcu poślesz Louis'a na drzewo - uuughh, żadna postać tak mnie nie wkurza jak on! Za to nad Natanielem mogłabym się rozpływać godzinami - zachował się naprawdę uroczo ♥

    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy oraz życzę weny, weny i jeszcze raz weny o(≧▽≦)o

    P.S. Nadal pamiętam o tym cieście, które mi obiecałaś :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Wróciłaś! jak ja się cieszę. Rozdział jak zawsze świetny. Czekam na nexta i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny rozdział? I nie kończ w TAKICH momentach, proszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że w tym miesiącu :D A co do kończenia w takich momentach to nic nie obiecuję XD ♥

      Usuń
    2. Trzymam cię za słowo ;)

      Usuń
  4. No i gdzie rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam, "Myślę, że w tym miesiącu". Jestem teraz w technikum i trochę trudno mi pogodzić szkołę z pisaniem, i powiem tylko tyle że postaram się go wstawić w tym tygodniu. Muszę go jeszcze trochę poprawić i dopisać końcówkę :) Więc proszę o cierpliwość i wyrozumiałość :)

      Usuń
    2. To będziemy czekać :)

      Usuń
  5. Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały.......... :| •__•

    OdpowiedzUsuń
  6. No i gdzie ten rozdział bo już się co niektórzy (w tym ja) niecierpliwią?????????!!!!!!!!!!! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam ale z racji tego iż już długo czekamy na rozdział chciałabym się dowiedzieć kiedy ewentualnie można by się było go spodziewać ja rozumiem szkoła itp. Sama chodzę do technikum i rozumiem brak czasu ale chociaż można by podać przybliżoną datę wstawienia żeby nie trzeba było kilka razy dziennie wchodzić i sprawdzać czy juz rozdział jest bardzo proszę...♡

      Usuń
    2. Sama chciałabym to wiedzieć XD A tak na serio staram się jak mogę aby go skończyć... piszę go gdzie się da i na czym się da, ale jedno wiem na pewno. W tym miesiącu ♥ I na serio ostatni raz wybrałam technikum XD W sumie to był ten ostatni raz XD

      Usuń
  7. Ciekawe czy ktoś się ucieszy że skończyłam ostatecznie rozdział? Pojawi się dziś albo jutro ♥

    OdpowiedzUsuń