Po długiej przerwie znowuż powracam, ehh... co ja z tym że zawsze tak długo mnie nie ma. No dobrze, chcieliście cały rozdział więc o to on :) Miłego czytania!!!
Jak ja nie cierpię apeli. Zawsze są takie nudne że ja nie mogę. Jedynie czego słucham na nich to głosu Nataniela. Zawsze recytuje słowa, tak jakby nauczył ich na pamięć, ale nie trudno mu się dziwić. Co do reszty nie cierpię, w szczególności tego że trzeba ubierać się na galowo, ehhh.
- Ale nudy, co nie. - Spytała się Rosalia znudzonym głosem, która siedziała obok mnie.
- Jasne. A jak się czujesz? - Spytałam się zaciekawiona, bo przecież mam zostać matką chrzestną tego maluch który urodzi się w wrześniu.
- Dobrze. - Uśmiechnęła się i po chwili dodała. - Leo o mnie dba, więc bez obaw.
- Ja się wcale nie obawiam, tylko się spytałam z czystej ciekawości. W końcu będę matką chrzestną. - Rzekłam z dumą.
- Tak, tak. Wiem o tym dobrze. Wymyśliłaś już prezent dla o tego tam. - Wskazała głową na scenę gdzie stał Nat.
- Jeszcze nie. - Westchnęłam, będę musiała poprosić Lysandra o pomoc. Jeszcze dziesięć dni i będzie 16 lutego, i urodziny Nata.
- Co jeszcze nie? - Do rozmowy przyłączył się Alexy, który siedział za nami.
- Su jeszcze nie ma prezentu dla Nataniela. - Odpowiedziała mu Rosalia zanim ja zdążyłam to zrobić.
- Uuu, to kiepsko, ale na pewno zdążysz. Masz przecież jeszcze dziesięć dni, więc spoko wodza.
- Jasne, ale ty go znasz znacznie dłużej niż ja, więc masz łatwiej, wiesz co lubi. - Odwróciłam się do niego.
- Tak lecz to ty jesteś jego dziewczyną i nie ważne co mu podarujesz. On cię kocha, to widać. Poza tym wybrał ciebie, choć może mieć każdą. - No brawo Alexy, gdybyś mi nie powiedział na pewno bym tego nie zauważyła. Powinnam mu to powiedzieć, lecz zamiast tego...
- Dobrze o tym wiem, ale on jest mój i z tego się cieszę. - Odpowiedziałam odwracając się w stronę sceny aby spojrzeć na niego.
Popatrzał w moją stronę i uśmiechną się. Koło mnie było dużo dziewczyn ale ja dobrze wiedziałam że ten uśmiech jest skierowany tylko i wyłącznie do mnie, więc go odwzajemniłam.
- Ładna z was para. Takie pytanko, kiedy ślub? - Spytał Alexy wychylając głowę, by znalazła się pomiędzy mną a Rosalią i odwrócił ku mnie twarz z wielkim uśmiechem.
- Spadaj. - Odpowiedziałam z uśmiechem kręcąc głową.
- Czyli mam rozumieć że data ślubu nie jest jeszcze ustalona.
- Owszem Alexy, owszem. - Odpowiedziałam, wątpię aby nasz związek przetrwał tak długo. Choć pomarzyć zawsze można.
- Rozumiem, a jak tam u ciebie, hmm... Leo już ci się oświadczył? - Teraz skierował twarz ku Rosy.
- Nie, postanowiliśmy że nie weźmiemy ślubu.
- Ooo, a czemu? - Spytał chłopak, widać że lubi interesować się życiem innych zamiast swoim.
- Bo ślub to tylko formalność i tak bez niego można żyć z drugą osobą jak by się go miała. Dla nas to nie ma znaczenia. - Ciekawe, Rosa ma racje, ale...
- Nie chcesz mieć jego nazwiska? - Spytałam się spoglądając na nią.
- Chcę. O Nataniel schodzi ze sceny, w końcu skończy się ta nuda.
- No dziękuję ci bardzo. - Powiedziałam to razem z Alex' em w tym samym czasie. Zaśmiałam się cicho.
- Aż tak ci się z nami źle rozmawia. - Dodałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Dobrze wiesz że nie o to mi chodziło.
- Wiem. A tak swoją drogą Alexy. Jak tam u Armina po tym jak rzucił krowę Amber, po jej ostatnim ataku na mnie? - Spytałam się mojego niebieskowłosego przyjaciela.
- Dobrze, widać że ta zmiana wyszła mu na dobre. A to wszystko dzięki tobie. - Ucałował mnie w policzek. - To za to że go wyzwoliłaś z jej okropnych macek.
- Ale to nie jest moja zasługa. To on sam podjął tą decyzje aby ją zostawić.
- Niech ci będzie, ale to i tak po części twoja zasługa. - Nagle naszą rozmowę przerwał głos dyrektorki.
- Można rozejść się do klas. - Usłyszałam po czym wszyscy zaczęli wychodzić.
Ja jak to w swoim zwyczaju wstałam rozciągając się a następnie wzięłam torbę i ruszyłam w stronę wyjścia gdy poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramie. Od razu pomyślałam że to Louis, ciągle myśli że do niego wrócę, choć wcale nie mam zamiaru. Na całe szczęście to była Iris. Przypomniała mi że mamy razem dzisiaj iść z ciocią na babsko-rodzinne zakupy (jak nie Rosa z Alexy'm to te dwie, i zawsze im ulegam nieważne czy z pierwszą grupą czy drugą). Gdy wyszłam z Sali gimnastycznej gdzie odbył się ten cały nudny apel była przerwa, więc udałam się do szkolnego sklepiku (lecz to nie był szkolny sklepik, tylko zwyczajna piekarnia) , który znajduje się po drugiej stronie ulicy pod nazwą „ Piekarnia u Rida ”. Właśnie stałam w kolejce, gdzie przede mną była jedna osoba, gdy usłyszałam czyjś szept koło ucha.
- Nawet jeśli będziesz się obżerać tymi o to pysznymi przysmakami to i tak nie pójdzie ci w biust desko. - Nawet nie musiałam się obracać żeby wiedzieć że to Kastiel.
- Bardzo śmieszne ruda małpo. - Odpowiedziałam, naprawdę lubię Kastiela ale gdy zaczyna komentować mój biust zaczynam go po prostu ignorować.
- Dobra przepraszam. - Cooo????? Czy ja dobrze słyszę? Czy przypadkiem nie mam jakiś omam słuchowych? Muszę się upewnić!
- Mi się chyba zdaje czy wielki pan buntownik właśnie mnie przeprosił? - Spytałam i odwróciłam się do niego, a po chwili usłyszałam głos sprzedawcy który mówił żeby następna osoba złożyła zamówienie, czyli ja.
- Desko teraz twoja kolej nie blokuj kolejki i tak, wielki pan buntownik właśnie cię przeprosił. - Odwrócił mnie i zaczęłam składać zamówienie. Właśnie wyszłam z piekarni i kierowałam się w stronę szkoły, z moimi rogalikami migdałowymi i butelką wody niegazowanej. Gdy wkroczyłam na dziedziniec usłyszałam dzwonek i na drugie piętro musiałam wbiegać aby nie spóźnić się na lekcje języka angielskiego, a jak się już komuś coś takiego zdarzało był brany pod tablicę i odpytywany z całego miesiąca. Wszyscy tego nienawidziliśmy, ale pan Smith był strasznie surowym nauczycielem. Na szczęście zdążyłam, pan Smith właśnie otwierał salę. Weszłam do sali i usiadłam na swoje miejsce, które znajdowało się pomiędzy Rosalią i Iris. Rozejrzałam się do o koła w poszukiwaniu Nata, ale nigdzie go nie widziałam. Ciekawe, on zawsze był na lekcjach nawet po tak męczących apelach. Zastanawiałam się gdzie mógł się zaszyć. Pierwsze miejsce które wpadło mi do głowy to pokój gospodarzy, ale jeśli do pokoju wszedłby jakiś nauczyciel dostał by niezłą reprymendę. Chwilę pomyślałam i już wiedziałam gdzie na pewno się skrył. Dach, nasze ulubione miejsce gdzie mogliśmy być sami. Zrobiłam niewyraźną minę i podniosłam rękę, a drugą trzymałam na brzuchu ( nie ma to jak symulować, dzięki Iris że nauczyłaś mnie tego do perfekcji. Poza tym wiem że za takie coś dostanę ochrzan od Nataniel, ale co tam, muszę z nim porozmawiać szczególnie że dzisiaj nie zdołaliśmy zamienić ze sobą ani jednego małego słówka).
- Tak panno Darcy, o co chodzi? - Spytał się pan Smith.
- Źle się czuję czy mogę pójść do toalety? - Odparłam słabym głosem.
- Faktycznie nie wyglądasz najlepiej. Rosalio pójdź proszę z nią, aby bidulka przypadkiem nie zemdlała nam po drodze. - Odparł nauczyciel po czym wrócił do wykonywania wcześniejszego zajęcia. Rosalia wzieła mnie pod rękę i razem wyszliśmy z sali. Gdy się odezwała głos miała zniżony do szeptu.
- Czemu symulujesz? - Spytała się puszczając moją rękę.
- Ponieważ zastanawiam się czemu Nataniel nie przyszedł na lekcję i muszę się go o to spytać, on zawsze jest na lekcjach. Nawet po tak nudnych i męczących apelach. - Odpowiedziałam ściszonym głosem.
- A wiesz przynajmniej gdzie go szukać? - Cicho zachichotała. - Szkoła jest wielka, nie znajdziesz go do końca lekcji.
- I tu się mylisz, dokładnie wiem gdzie on jest. W końcu on jest moim chłopakiem, znam go najlepiej, no i oczywiście Lysander. - Właśnie muszę go się spytać co mogłabym kupić Natanielowi na urodziny.
- Ta jasne. Nawet nie wiesz co możesz mu kupić na urodziny. - Znowuż się zachichotała.
- Ale to co innego, chcę mu dać coś co będzie mu już o mnie zawsze przypominało.
- Yhym, rozumiem. No dobra tu się rozstaniemy, a teraz leć do niego. - Stanęła pod toaletą i lekko mnie pchnęła do przodu.
Ruszyłam biegiem w stronę schodów które prowadzą na dach. Wbiegłam na nie, stawiając stopę co drugi stopień. Gdy byłam już przy drzwiach dotknęłam gałki i spróbowałam je otworzyć, ale ani drgnęły. Były zamknięte na klucz ale miałam takie szczęście że dostałam od pana gospodarza kluczyk który specjalnie dla mnie dorobił. Wyjęłam go i wsadziłam do zamka, i jak próbowałam je ponownie otworzyć drzwi ustąpiły. Teraz znajdowałam się na dachu a przede mną stał Nataniel oparty o balustradę. Podeszłam do niego powolnym krokiem i objęłam go w pasie przytulając swoją twarz do jego pleców i zamykając oczy. Poczułam jak lekko się wyprostował i dotknął swoimi dłońmi moich.
- Co tu robisz królewno, co? Powinnaś być na lekcji. - Spytał się delikatnie gładząc kciukiem moją dłoń.
- Powiem tak. Zabłądziłam idąc do toalety. - Prychnął, najwidoczniej moja odpowiedź go rozbawiła.
- Nie wątpię, ale chyba powinnaś już wracać na lekcje, zanim kogoś wyślą aby sprawdzić czemu cię nie ma tak długo. - Martwił się o mnie, to widać. Nie chciał abym miałam kłopoty, to jedna z cech którą u niego lubię.
- Nie martw się, jestem ubezpieczana. Jak by co to Iris wyśle mi esemesa. - Odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Iris wyśle ci esemesa, ale jak? Przecież pan Smith pilnuje każdego żeby nikt nie używał telefonu na jego lekcji. Wracaj proszę, nie chcę abyś miała kłopoty z mojego powodu. - Pocałował mnie w czubek głowy i odwrócił, trzymał ręce na moich plecach jakby chciał mnie popchnąć. Ale najpierw usłyszałam szept który wywołał u mnie przyjemny dreszcz. - Spotkamy się na przerwie, przyjdź do pokoju gospodarzy. A teraz zmykaj królewno. - Pchnął mnie w stronę drzwi a ja się odwróciłam i zobaczyłam jak się uśmiecha. Posłałam mu pocałunek a on się roześmiał i pokręcił głową.
- Kocham cię. - Powiedziałam i odwróciłam się idąc w stronę drzwi.
- Ja ciebie też, a teraz zmykaj prosto na lekcje, rozumiesz? - Usłyszałam za sobą jego głos, podniosłam rękę dając mu do zrozumienia że zrozumiałam.
Wróciłam do klasy z Rosalią i obie usiadłyśmy na miejsce. Spojrzałam na zegarek który wisiał nad drzwiami, wychodzi na to że z Natanielem spędziłam zaledwie około dziesięciu minut. Gdy wróciłam spojrzeniem do zeszytu zauważyłam małą karteczkę z pismem Rosalii. Wzięłam ją i schowałam pod ławką by muc przeczytać, ale przed tym szybko upewniłam się że nauczyciel nie patrzy i szybko spuściłam wzrok na popisaną karteczkę. „ Chcę dziś urządzić imprezę, do póki jeszcze mogę. Przyjdziesz?”. Karteczka położyłam z powrotem na zeszyt i nabazgrałam odpowiedz i oddałam Rosalii jej własność. Teraz ona coś napisała i podsunęła ją w moją stron. Było tam napisane że bardzo się cieszy i pytała się jak poszła nasze spotkanie, moje i Nataniela. Skinęłam głową na znak że może być. Pan Smith coś tam gadał o zadaniu domowym, więc postanowiłam to zanotować, ale nie dla siebie tylko dla Nataniela (ja i tak ich nie odrabiam). Zadzwonił dzwonek, nareszcie. Szybko schowałam książki do torby i wyszłam z klasy. Lunch, praktycznie moja ulubiona pora w szkole, która jest na tej przerwie. Idę w stronę pokoju gospodarzy gdy na drodze staje mi Louis. Nie obdarzam go nawet jednym spojrzeniem idę po prosu dalej, ale szczęście mi nie sprzyja. Łapie mnie za rękę i ciągnie na dzieciniec, a dokładnie to do ogrodu, który zrobił jeden z naszych uczniów szkoły.
- Dlaczego mnie unikasz, dlaczego nie odpisujesz na moje smsy i dlaczego nie odbierasz moich telefonów. - Zrobił taką minę jakby był męczennikiem. - Kocham cię i proszę wróć do mnie.
- Louis co z tego że mnie kochasz, jak ja ciebie nie kocham. Jestem szczęśliwa bez ciebie, a teraz zostaw mnie i daj mi odejść. - Wyszarpnęłam swoją rękę, obróciłam się i zaczęłam iść w kierunku drzwi frontowych od szkoły.
- Kiedyś byliśmy szczęśliwi i nadal możemy, ale ty to chcesz wszystko zepsuć.
- Że co? - Nie wytrzymam, po prostu nie wytrzymam.
- To że ty mnie nadal kochasz, ale nie chcesz się do tego przyznać. Poza tym nie wierzę że możesz tak po prostu o tym wszystkim zapomnieć, o tym co nas łączyło. - Odwróciłam się, aby na niego spojrzeć.
- Powiem ci coś. Wcale mnie nie znasz i mogę ci jedynie zagwarantować, że na pewno potrawie to wszystko zapomnieć.
Trzasnęłam drzwiami ze złości i rozpaczy, że chyba cała szkoła mogła by mnie usłyszeć. Oparłam się o nie i sunęłam się w dół. Dlaczego on taki jest? Po prostu go nienawidzę, od dziś z całego serca. Wytarłam oczy rękawem od swetra. W ogóle jak on mógł to powiedzieć. Wyciągnęłam telefon, lunch trwa już piętnaście minut i przez ten czas od trzymałam jedną wiadomość. Nataniel, oczywiście że od niego. Schowałam komórkę do torby nawet nie odpisałam mu. Poza tym za pół godziny przerwa się skończy i mam nadzieje że do tego czasu wrócę do formy, bo nie chciałabym żeby widział że płakałam, znowuż przez Louisa. Ciekawe do jakiej sali weszłam, ale sądząc po dekoracjach i pomocach naukowych to sala w której teraz mieliśmy mieć lekcje biologii. Dziwne że była otwarta. Usłyszałam znaną mi piosenkę pod tytułem „Alweys” Quietdrive. Szybko zaczęłam przeszukiwać torbę i w końcu z triumfem odebrałam telefon.
- Halo. - Głos mi drżał, pewnie po tym płaczu.
- Su gdzie ty jesteś? Szukam cię po całej szkole. - Usłyszałam po drugiej stronie męski głos, który należał do jednego z moich ulubionych. Milczałam. - Ej czy coś się stało że mi nie odpowiadasz?
- Znów z mojej strony cisza, jedynie co to przytaknęłam w niemym geście.
Chciał coś powiedzieć ale nie zdążył bo się rozłączyłam. Wiedziałam że tym jeszcze bardziej zmartwię Nataniela, ale co miałam mu powiedzieć że znów płaczę przez tego dupka. Wystarczy tego, pora ochłonąć. Wzięłam dwa głębokie wdechy i zadzwoniłam do niego. Odebrał.
- Su do cholery, co się stało? Gdzie jesteś? - Zmartwienie, to można było usłyszeć w jego głosie.
- Spokojnie nic się nie stało, a jestem w klasie od biologii. - Odpowiedziałam spokojnie i tym razem bez drżenia w głosie, on natomiast odetchnął z ulgą.
- Dobra za chwile tam będę, nigdzie się nie ruszaj. Zrozumiałaś?
- Tak, dokładnie i wyraźnie. - Odpowiedziałam po czym rozłączyłam się i poszłam w stronę ławki w której siedzę razem z Natanielem.
Siadłam na krześle i zaczęłam myśleć. W sumie nie powinnam być wściekłam na Louisa przecież powiedział tylko prawdę, straszną i bolesną prawdę. Cały czas go obwiniam że to przez niego nie mam już rodziców, że gdyby nie on oni by żyli. Kłamstwo, wielkie kłamstwo. To nie przez niego nie żyją tylko przeze mnie. To ja skazałam i na taki koniec, a on powiedział mi to prosto w twarz i miał racje. Właśnie przez to jestem wściekła, ale nie na niego tylko na siebie, bo to ja ich zabiłam. Wytarłam wierzchem dłoni twarz. Głupie łzy, już drugi raz dzisiaj beczę. Położyłam głowę na ławce i zamknęłam oczy. Zadzwonił dzwonek i momentalnie otworzyłam oczy. Musiałam się zdrzemnąć. Obróciłam głowę aby popatrzeć na miejsce obok, było zajęte. Chłopak siedzący obok mnie również leżał na ławce i przyglądał mi się.
- Co się stało? - Milczę. - Su... wiesz przecież że możesz mi zawsze wszystko powiedzieć. - Skinęłam głową.
- Dziękuję ci. - Wyszeptałam, bo już trwała lekcja.
- Za co? - Wziął mnie za rękę pod ławką i nikt tego nie może zauważyć, bo siedzimy w ostatniej ławce. - Za to że zemną jesteś. - Uścisnęłam jego rękę, mocniej żeby mieć pewność że on tu ze mną jest a on się uśmiechnął.
- Głupiutka, gdyby cię przymnie nie było zwariowałbym. - Wiedziałam że chce mnie ucałować w czoło, ale nie mógł, głupie lekcje.
- Wiesz nad czym się zastanawiam. - Popatrzał na mnie i wzrokiem zachęcił abym kontynuowała. - Że po tak krótkim czasie znajomości jesteśmy parą.
- Coś ci powiem. To było nam przeznaczone, a teraz chyba zamiast rozmawiać powinniśmy skupić się na lekcji, bo mam jakieś dziwne przeczucie że baba za chwile zechce wezwać nas do tablicy.
- Przytaknęłam.
Gdy wyszłam ze szkoły ciocia Agata czekała już na mnie i Iris w swoim czarnym minivanem. Pożegnałam Nataniela buziakiem w policzek i ruszyłam z moją kuzynką w stronę auta. W samochodzie ciocia puściła Erica Carmena - Hungry Eyes. Nie wiem czemu strasznie ją lubię, ogółem lubię stare piosenki. Podróż do centrum handlowego nie zajęła nam zbyt długo czasu, najwyżej pół godziny. Chodziłyśmy po różnych sklepach, po dwóch godzinach miałam dość więc postanowiłam usiąść na ławce i posłuchać muzyki. Podłączyłam słuchawki i usłyszałam końcówkę piosenki Dreams - The Cranberries a następna była Spending My Time - Roxette. Do imprezy Rosy było jeszcze kilka godzin więc spokojnie zdążę się wyrobić. Żałuję tylko że Nataniel nie może tam ze mną być, ale to przez to że dziś jest jego ojciec w domu, i trochę się o niego boję. Widziała rany i siniaki na jego plecach. Boże proszę miej go w opiece. Zamknęłam oczy ale nie na długo, bo ktoś mnie szturchnął w prawe ramie. Uniosłam więc prawą powiekę i zauważyłam burzę rudych włosów. O matko co ona zrobiła z włosami.
- Ciociu co to ma być na twojej głowie? Stodoła? - Jeśli ona się tego nie pozbędzie, wyprę się jej.
- Co ty gadasz , tak się teraz nosi, tak mi powiedział fryzjer. - Popatrzała na mnie i westchnęła. - Nie podoba ci się?
- Ten fryzjer powinien wylecieć za takie fryzury i jak się tego nie pozbędziesz nie przyznaję się do tego że jesteś moją ciocia.
- No dobra, idę się tego pozbyć bo nie chcę aby moja bratanica się do mnie nie przyznawała.
- Tylko idź do innego salonu! - Krzyknęłam za nią.
Poszła, a ja wstałam i poszłam szukać prezentu urodzinowego dla Nata. Może kupię mu książkę, w końcu uwielbia kryminały. Mi już trochę przeszło, ale jak chcę sobie je poczytać do jeżdżę do mojego byłego domu po nie. Mój ojciec miał nawet niezłą kolekcję. W tym celu udałam się do najbliższej księgarni i poszłam na dział z kryminałami. Szukałam takiej książki której nie mógł jeszcze przeczytać, aż w końcu mi się udało. Nowa książka, dopiero co weszła do obiegu. Przeczytałam opis i uznałam że mu się spodoba, więc udałam się do kasy w celu zapłacenia za książkę a dokładnie za trzy, bo wzięłam jeszcze dla siebie dwie. Jedna to ten kryminał, a druga to „Na końcu tęczy”. Gdy wróciłam do domu była osiemnasta więc miałam z Iris, która również została zaproszona, dwie godziny na naszykowanie się do imprezy. Poza tym może w końcu uda mi się zeswatać ja z Lysandrem, przynajmniej mam taką nadzieje. Zaczęłam napuszczać sobie wody do wanny, a gdy już siedziałam rozebrana w gorącej, pieniącej się wodzie włączyłam radio i łazienkę wypełniła piosenka Heartbreaker - Blue Lagoon. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tą chwilą. Szczególnie że do wanny wlałam swój ulubiony płyn do kąpieli o zapachu dzikiej róży z maliną. Wychodząc z wanny owinęłam się szczelnie ręcznikiem i pozbierałam ciuchy z podłogi, wrzucając je do kosza na brudną bieliznę. Poszłam do pokój gdzie na łóżku czekała na mnie sukienka, ta w której pierwszy raz Nataniel mnie pocałował. Wcisnęłam się w nią i poszłam do toaletki w celu zrobienia włosów. Postanowiła na najłatwiejszą fryzurę czyli koński ogon, zostawiając przy tym dwa kosmyki włosów po bokach i jeden mniej więcej po środku, który zakręciłam prostownicą. Z łazienki dochodził głos Danny - If Only You, wstałam więc z krzesła i poszłam wyłączyć radio. Wychodząc z łazienki spojrzałam na budzik, pół godziny pora się zbierać. Wyszłam z pokoju i zapukałam do drzwi Iris. Otworzyła mi je też już wyszykowania. Miała na sobie obcisłą czarną sukienkę sięgającą do połowy ud, którą kupiła dzisiaj. Włosy miała lekko falowane i rozpuszczone. Uśmiechnęłam się biorąc ją pod rękę a ona odpowiedziała mi tym samy. Ciocia stała w kuchni i robiła kolację. O dziwo nie spytała się dokąd się wybieramy, tylko życzyła nam udanej imprezy. Podejrzewam że moja kochana kuzyneczka coś jej tam powiedziała, ale wątpię czy aby na pewno prawdę. Wiem że na pewno nie puściła by nas na domówkę pełną chłopaków.
- Co jej powiedziałaś, że nas puściła? - Spytałam się spoglądając na nią.
- Że idziemy jeszcze z kilkoma dziewczynami potańczyć do klubu, a następnie że będziemy spać u Rosalii. - Odpowiedziała mi z uśmiechem, ale nie myliłam się. Skłamała matce.
Gdy dotarłyśmy na miejsce z domu dochodziła chyba na cały regulator piosenka Stronger - Kelly Clarkson. Weszłyśmy bez pukania, bo po co skoro i tak drzwi są otwarte na oścież. Jedna rzecz mnie dziwi. Czemu jeszcze gliny nie przyjechały? Jak już się znalazłyśmy w środku od razu zostałyśmy rozdzielone. Ktoś, jakiś chłopak którego nie znam, wsadził mi do ręki szklankę z jakimś napojem i uśmiechając się zachęcił abym spróbowała. Powąchałam napój, wódka zmieszana z sokiem, przytknęłam szklankę do ust i wypiłam. Wiem że jednym takim na pewno się nie upiję, w końcu już nie raz się upiłam ale to głownie przez Louisa. To on mnie upił, na dodatek dwa razy. O matko jaki ojciec był na niego wtedy zły, że aż chce mi się teraz śmiać. Obróciłam się na chwile w poszukiwaniu Rosalii. Poczułam dziwny ciężar w ręce gdzie była szklanka i gdy tylko na nią spojrzałam była pełna, ale tym razem to nie była wódka z sokiem tylko co innego. Ten napój był niebiesko-zielony. Spróbowałam go. Był słodki a zarazem gorzki, wzięłam kolejnego łyka i kolejnego aż szklanka była już pusta. Wypiłam jeszcze przynajmniej z sześć szklanek tego czegoś i teraz piosenka która leciała przedzierała się przez mój umysł z trudem (to chyba I'm Outta Love). Ciekawe kto ją puścił. Moja głowa, czemu muzyka stała się nagle taka głośna i co to za gryzący zapach. Nie, nie wytrzymam muszę wyjść z tego pomieszczenia na świeże powietrze. Zaczęłam się toczyć w stronę wyjścia... ale po co, a no tak aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Jednak nie dotarłam do drzwi, bo wpadłam na jakiegoś kolesia. Ma czerwone włosy, ciekawy odcień i ta twarz taka znajoma. Jak on miał Kaso, Kasman, zaraz zaraz Kas... Kas... a Kastiel. Tak to chyba tak brzmiało.
- O matko coś ty ze sobą zrobiła desko? - Zmierzył mnie od stup do głowy, jak tak na mnie patrzy czuje się nieswojo.
- Ni... Ni... Ni mam pojęcia. - Odpowiedziałam jąkając się, muszę zapamiętać żeby więcej tego nie robić, ale czego? A no tak pić alkoholu w tak dużych ilościach.
- A ja mam i powie ci. Upiłaś się dziewczyno, ale przynajmniej nie odleciałaś tak szybko jak Iris, więc szacunek dla ciebie. - Odparł uśmiechając się.
- To, to mały pikuś, żebyś ty mnie wcześniej wydział.
- Więc mówisz że to nie pierwszy raz jak się upiłaś? - Przytaknęłam. - No dobra chodź się położyć, bo coś czuje że za chwile padniesz na ziemie i już nie wstaniesz, tak samo jak zresztą twoja kuzynka.
- Zgoda. - Wziął mnie na ręce i wniósł do pokoju w którym była już Iris. Położył mnie obok jej i potargał mi włosy.
- Miłej walki z jutrzejszym kacem desko. - Uśmiechnął się i kierował w stronę drzwi.
- Dzięki i nawzajem rudo małpo. - Zaśmiał się i wyszedł, ja natomiast zamknęłam oczy i odpłynęłam. Rano, a przynajmniej tak mi się wydaję, otworzyłam oczy i usiadłam. To był błąd. Głowa pęka mi na dwie równe części. Nic nie pamiętam z tej nocy. Wstała choć był to dla mnie wyczyn i wzięłam telefon. Napisałam sms'a.
Ja: Dzień dobry. Śpisz?
Usiadłam i chwile poczekałam. Nadeszła odpowiedz.
Nati: Nie, właśnie mnie obudziłaś. A co?
Ja: A nic, w takim razie śpij dalej.
Nati: Przecież żartowałem. Nie śpię już od dobrej godziny. Więc mów królewno co jest.
Ja: Jestem nadal u Rosalii i coś czuję że chyba nie dojdę do domu, i mam prośbę. Mógłbyś podwieź mnie do domu? Proszę.
Nati: Hahaha, spoko. Szykuj się za chwilę po ciebie będę. Poza tym małe pytanko. Upiłaś się i masz kaca.
Ja: To nie było pytanko tylko stwierdzenie, ale strzał w dziesiątkę.
Nati: Hahaha, dobra lepiej nie schodź po schodach, bo jeszcze mi spadniesz i się połamiesz. A tego chyba byśmy nie chcieli. Prawda?
Ja: Prawda. Ale nie jesteś na mnie zły, że się upiłam?
Nati: Nie, coś ty. Poza tym już dostałaś od życia karę za picie alkoholu w postaci kaca, ale nie martw się znam na to lekarstwo.
Ja: Wiesz że cię kocham? Wiesz? I muszę ci to powiedzieć. Mam najcudowniejszego chłopaka na tym świecie.
Nati: Wiem i ja ciebie też, i jeszcze raz wiem. Dobra wchodzę do auta więc z sms'ami na razie koniec. Postaram się być jak najszybciej.
Ja: Okay ;*
Położyłam się z powrotem na łóżku. Cholera zapomniałam jaki kac potrafi być męczący. Najlepiej będzie jak znów położę się spać. Tak to chyba najlepsze wyjście. Zamknęłam oczy i wtuliłam się w poduszkę, mam nadzieję że sen szybko nadejdzie. Śniłam o rodzicach, uśmiechali się do mnie. Byli tacy jak ich zapamiętałam. Mama o blond włosach i ciemnych piwnych oczach, w swojej ulubionej zielonej bluzce i znoszonych dżinsach. Tata natomiast w swojej sportowej bluzie i też w znoszonych spodniach. Ma, nie miał oczy zawsze roześmiane i tak intensywnie niebieskie, a włosy zawsze rozczochrane. Teraz wpatrywali się we mnie i wyciągali w moją stronę ręce. Postanowiłam się ich uchwycić, żeby byli już zawsze ze mną. Wyciągnęła ręce w celu dotknięciu ich i …
- Su!!! - Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Nataniela, zdradzała to że jest przerażony i zmieszany jednocześnie, ręce trzymał na kierownicy mocno ją ściskając. Teraz uświadomiłam sobie że siedziałam bokiem, że moja twarz była zwrócona w stronę kierowcy. - Mogła byś za… zabrać tą rękę? - Zająknął się, a ja spojrzałam gdzie ją trzymam.
Przełknęłam głośno ślinę. Moja ręka znajdowała się na jego nodze, blisko kro… nie, nie powiem tego. Szybko ją zabrałam i przyciągnęłam do piersi. Brakowało tylko kilka centymetrów aby się tam znalazła.
- Przepraszam. - Powiedziałam żeby przerwać tą niezręczną ciszę, podczas gdy on prowadził. - Śniłam o rodzicach i tak bardzo chciałam ich dotknąć… nie byłam świadoma tego co robię. - Westchnął.
- Nic się nie stało, tylko więcej tak nie rób. To potrafi nieźle faceta rozproszyć w szczególności podczas jazdy samochodem. - Puścił jedną rękę z kierownicy i nadal patrząc na drogę pogłaskał mnie po głowie. - Wszystko dobrze? No wiesz w sensie z tym snem z rodzicami.
- Tak, nie musisz się o mnie martwić.
- Na pewno? - Spytał się z troską.
- Yhym, a teraz lepiej jak się jeszcze zdrzemnę. - Usiadłam tak jak powinnam i znowuż odpłynęłam w krainę snów.
Kolejny tydzień minął szybko. Spędziłam go z moimi przyjaciółmi i chłopakiem. Od cioci nie dostałam ochrzanu że wróciłam pijana jak i Iris, po prostu powiedziała że kiedyś w końcu musi być ten pierwszy raz. Ale dziś jest poniedziałek, szesnasty lutego czyli urodziny Nataniela. Szłam do pokoju gospodarzy z prezentem w ręku i gdy już stałam przy drzwiach otworzyłam je. To co zobaczyłam, nie, to jak ich zobaczyłam złamało mi serce, oni się całowali. Nataniel popatrzał się na mnie, ale ja nie patrzałam na niego tylko na Melanie, która się do mnie uśmiechała. Wypuściłam książkę, która była zapakowana na podłogę.
- Su to nie…
Nie dałam mu do kończyć, uciekłam. Wybiegłam ze szkoły, ale słyszałam że za mną goni i wołał mnie po imieniu. Nie zwracałam na to uwagi, wbiegłam na jezdnię i usłyszałam jego zrozpaczony krzyk połączony z moim imieniem. Chcąc czy nie chcąc, chciałam się obrócić do niego, ale nie było mi to dane. Oślepiło mnie jasne światło reflektorów i widziałam już tylko biel, a wśród tej bieli moich rodziców. Wyciągnęli do mnie ręce i wtedy usłyszałam głos mojej matki. Chciała żebym z nimi poszła i miałam taki zamiar. Próbowałam postawić krok do przodu i udało mi się, teraz szłam w ich stronę. Ale ten dotyk, tak delikatny. Nataniel on tu jest, przy mnie, ale to nic nie zmienia. Nie chcę stracić po raz kolejny rodziców, chcę być już z nimi zawsze. I chyba już tak jest, bo wszystko było dookoła mnie jest czarne, a ja chyba martwa.
jak mogłaś przerwać w takim momencie? ughhhhh ;w;
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle cudowny ♥
" - Nawet jeśli będziesz się obżerać tymi o to pysznymi przysmakami to i tak nie pójdzie ci w biust desko. - Nawet nie musiałam się obracać żeby wiedzieć że to Kastiel.
- Bardzo śmieszne ruda małpo. " - NAJLEPSZA SCENA EVER :DD
moc uścisków i dużo weny x
Dzięki Clarily i nawzajem x
UsuńBędzie kolejny rozdział czy ona jest już martwa??
OdpowiedzUsuńOczywiście że będzie, ale co się wydarzy w następnym rozdziale to moja mała tajemnica :P
UsuńTo tak nie może się zakończyć
OdpowiedzUsuńSpokojnie, być może że wszystko wróci do normy w następnym rozdziale, a może jednak nie XD
Usuńkiedy najprawdopodobniej będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńMyślę że gdzieś w połowie grudnia, bo wcześniej nie dam niestety rady, ale postaram się jak najszybciej :)
UsuńKiedy następna część??
OdpowiedzUsuńMyślę że już niedługo :D Na razie mam próbne testy i muszę się uczyć, i dlatego nie mam jak pisać :( Ale w ten weekend postaram się go skończyć oraz ten rozdział opowie ktoś inny XD Jeśli chcecie możecie zgadywać :D
UsuńAle się rozkręciłaś z tym pisaniem. Byłoby fajnie gdyby w końcu ktoś umarł! :)
OdpowiedzUsuńhttp://myhealingsoul.blogspot.com/
Hej, cześć i czołem. Tu twój stary czytelnik;) Tyleże wtedy byłam anonimem. Przepraszam Cię, że nie komentowałam i nie wpadałam na twój blog, ale mania na Nataniela mi przepadła a teraz znów wróciła;*
OdpowiedzUsuńJest już grudzień a nexta wciąż nie ma.....Chyba będziesz jeszcze kontynuowała, prawda? Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i posiadam Ci, że jeżeli się go nie doczekam, to Cię znajdę! !
Zdrowia Kotek :)
*powiadam Ci
UsuńSory, ta autokorekta;)
Oh przepraszam, jeszcze jedno :)
UsuńNie byłam anonimem, ale wyslanniczką ciemności:* Wiem, że Cię to nie obchodzi, ale....
A nie....Amonimem też byłam, ale się nie podpisywalam..Jestem młoda i pamięć mi szwankuje, boję się pomyśleć co będzie za kilka lat....
UsuńCieszę się że wróciłaś, zastanawiałam się czemu nie pojawił się żaden komentarz od Ciebie pod tym postem ;) Poza tym nie tylko tobie pamięć szwankuje, mam identycznie ( szczególnie jak zostawię gdzieś swoje rzeczy i potem nie mogę je znaleźć XD ). Powiem tak nigdy nie przestanę pisać, ponieważ kocham to robić. Co do tego opowiadania planuję zrobić trzy części, więc nie ma się co martwić że przestanę to robić :D Rozdział pojawi się już nie długo, ale muszę go jeszcze trochę dopracować. Jeszcze jedno, po zwrocie "cześć i czołem" myślę że czytałaś Mroczne Umysły i Nigdy Nie Gasną. Nie mylę się, prawda?
UsuńMiło mi :) Tak, najgorsze jest to, że gdy położysz telefon, to za minutę nie pamiętasz, gdzie go zostawiłaś xD
UsuńNie...Chyba nie czytałam. To jest książka czy blog? Bo jeśli blog to może może, kiedyś czytałam :D To się cieszę, że mogę być pewna, że się nie wycofasz ze swojego ' obowiązku ' blogera :)
No to pozostaje mi tylko cierpliwie czekać, aż skończysz dopracowywać rozdział VIX, co będzie nielada wyzwaniem z mojej strony, ale warto ^^
Aaaaa, właśnie zdradziłaś, że Su przeżyje! ! ! Jakoś nie wierzę w to, że Nat ją zdradził... On taki nie jest...prawda?
UsuńDokładnie, wtedy cały dom zostaje przekopany aby go znaleźć XD Są to książki autorstwa Alexandry Barcken. Co do Nata, on taki nie jest, nie zdradził jej ponieważ bardzo ją kocha.
UsuńKiedy będzie następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńJutro. Rozdział wstawię gdzieś przed osiemnastą :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń