czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział IV



Jest już listopad, za dwa tygodnie są andrzejki. Szkoła w związku tym organizuje średniowieczny bal maskowy w stylu weneckim. Mnie ten pomysł bardzo ucieszył, jedyną wadą było to, że dziewczyny miały zaprosić chłopaków. Mam jeszcze tydzień aby wybrać jakiegoś chłopaka, zanim wszyscy będą zajęci. To będzie trudny wybór. Znam tylko pięciu takich nastolatków których znam i w miarę lubi, mianowicie chodzi mi o Armina Alexy’a , Kastiela, Lysandra i Nataniela. Jak znam życie Armin przyjdzie z swoją dziewczyną czyli krową Amber. Alexy na pewno nie przyjdzie, bo to w końcu gej i jak go znam będzie wolał zostać w domu. Więc zostaje mi już tylko Lys, Nat i Kas. Ale zanim się ich spytam obiecałam że pójdę z Alexy’m  na zakupy, a mu nie warto się sprzeciwiać jeśli chodzi o takie typu sprawy. No nic, muszę się z nim spotkać żeby ustalić dokładna godzinę i miejsce dzisiejszego spotkania na zakupy, ale najpierw trzeba go znaleźć. Chodziłam z klasy do klasy poszukując niebiesko włos ego, lecz nigdzie nie można było go znaleźć. Poszłam sprawdzić plan lekcji aby upewnić się czy przypadkiem nie skończył już swojego dnia zajęć. Z planu wynikało że miał teraz mieć dwie godziny W-F’u . Wyszłam na dzieciniec żeby potem skierować swe kroki do sali gimnastycznej. Gdy weszłam do wielkiego pomieszczenia za uwarzyłam że chłopak był już przebrany i nie musiałam wchodzić do szatni pełnych chłopaków. Pomachałam mu na przywitanie z drugiego końca sali. Teraz swe kroki kierowałam do niego.
- Hej Alexy, co tam u ciebie? - Przytuliłam go na powitanie a on odwzajemnił uścisk.
- A nic ciekawego, a tam?
- Też, to o której się spotykamy i gdzie? - Alexy  dziwnie na mnie popatrzał i po chwili skapnął się że chodzi mi o dzisiejsze zakupy.
- Może jak skończysz lekcje, bo kończymy o tej samej. Poza tym chciałbym dowiedzieć się jaką masz maskę albo jaka chcesz mieć.
- Spoko. - W tym Momocie zadzwonił dzwonek na lekcję. - Sorry muszę lecieć na lekcję, do zobaczenia za dwie godziny, cześć.
- Cześć.
Miałam teraz lekcję biologii, więc udałam się do szkoły a potem na pierwsze piętro gdzie czekała na mnie Rosalia. Gdy weszłam na górę Rosa zaciągnęła mnie do klasy, gdzie przez cała lekcje gadałyśmy. Na dodatek chciała iść razem ze mną i Alexy’m na zakupy. Zgodziłam się bo ona nie chciała słyszeć żadnego słowa sprzeciwu, poza tym jest moją najlepszą przyjaciółką. Biało włosa oznajmiła mi również że będzie chciała się zerwać z ostatniej lekcji czyli matmy, by spotkać się z Leo przed zakupami. Chętnie zerwałam bym się razem z nią, ale jestem strasznie kiepska z tego przedmiotu, więc ja nie mogę się urwać, szczególnie że mam sporo pał i jestem zagrożona. Zadzwonił dzwonek na przerwę a wszyscy nagle wyparowali z klasy, oprócz trzech osób mnie, Rosy i Nata. Pożegnałam Rosalie, no bo ona się zrywała a matma to nasz następna lekcja. Jak wychodziłyśmy z pomieszczenia to Nataniel stał oparty o ławkę i podejrzewałam że nie miał zamiaru z stąd wychodzić chyba ze dopiero po dzwonku na lekcje. Wcale mu się nie dziwiłam, jest w szkole strasznie popularny jako główny gospodarz a w szczególności  wśród dziewczyn i pewnie każda chce go zaprosić na ten bal. Postanowiła na niego zaczekać i spytać się czy nie chciałby iść razem ze mną na ten średniowieczny bal maskowy, ale im dłużej się nad tym zastanawiałam uznałam że spytam się go na samym końcu. Ale i tak zamierzałam na niego poczekać, w końcu jest moim przyjacielem. Prawda? Chociaż gdy jestem blisko niego czuje wewnątrz siebie takie dziwne ale zarazem przyjemne ciepło i  tylko w jego obecności. Czekałam na tego blond chłopaka lecz się nie doczekałam gdyż Iris odciągnęła mnie od tego zajęcia ponieważ chciała mi oznajmić że prosiła Lysandra żeby poszedł z nią na tańce, a on się zgodził. Dzwonek na lekcje zadzwonił około pięciu minut temu, Nataniel wyszedł z klasy równo z dzwonkiem a my nadal stałyśmy pod salą od biologii. Gadała mi o tym cały czas że lekcję matmy spędziłyśmy  koło klasy biologicznej. Cóż, nie można się przecież dziwić tej dziewczynie, w końcu jest w nim zakochana od drugiej klasy gimnazjum. W takim razie zostali mi już do zapytania Kas i Nat, i w takim wypadku jutro ich się spytam, bo jeszcze się okaże że będę musiała iść sama. Ale teraz a raczej zaraz będzie czas na zakupy. Zadzwonił dzwonek na przerwę a ja momentalnie wybiegłam ze szkoły jeśli mogę tak powiedzieć. Alexy i Rosa czekali na mnie przed szkołą.
- To do jakiego sklepu idziemy? - Zadała pytanie złotooka zakupoholiczka.
- Jak to do jakiego, to chyba oczywiste że do sklepu z sukienkami oraz butami. - A odpowiedział jej drugi zakupoholik.
- Żebym nie zapomniał, Su jaką chcesz mieć maskę? - Zadał mi pytanie różowooki  przyjaciel.
- Ja już mam maskę,  a jeśli chodzi ci o wygląd jest złota z czarnym piórem po prawej stronie i właśnie do niej chciałam by dostosować swoją sukienkę na bal.
Nie mięła chwila a biało włosa że tak powiem chwyciła mnie i Alexy’ego pod pachę i zaciągnęła nas do pięknego sklepu akurat z pięknymi weneckimi sukniami. Musiałam przymierzyć około pięćdziesiąt sukien wybranych przez moich towarzyszy. Mi do gustu przypadła jedna, dosyć prosta ale ładna sukienka sięgająca do stup. Buty było już o wiele łatwiej dobrać i kupić. Do domu wróciłam gdzieś po osiemnastej, byłam strasznie wyczerpana i jak tylko zobaczyłam łóżko od razu zapragnęłam się na nie rzucić i zasnąć. Lecz przed tym poszłam do łazienki wsiąść przyjemny dość długi gorący prysznic. Potem poszłam spać. Następnego ranka obudził mnie dźwięk budzika. Ubrałam moje ulubione jeans jak i bluzkę, oczywiście przedtem zakładając bieliznę. Poszłam do łazienki żeby uczesać włosy w kitkę, potem zeszłam na parter, zjadłam śniadanie, poszłam do łazienki która tez znajdowała się na parterze po to aby umyć zęby, wzięłam torbę i ruszyłam do szkoły. Przed budynkiem liceum na dziedzińcu za uwarzyłam Kastiela palącego papierosa. Postanowiłam się spytać czy zamierza iść na ten bal, a odpowiedz jaką otrzymałam to „ Nie na widzę takich rzeczy dlatego wolę zostać już w domu i się nudzić nic iść na jakieś głupie tańce”. Nie wysilałam się aby go przekonać by jednak poszedł, bo dobrze wiedziałam że i tak to nie ma sensu. W takim razie pozostał mi już tylko Nat. Postanowiłam od razu go poszukać. Chodziłam w tę i we w tę nigdzie nie mogąc go znaleźć. Pomyślałam sobie że może być w dwóch miejscach albo w pokoju gospodarzy lub na dachu. Po wstawiłam na opcję numer dwa. Udałam się na samą górę i intuicja mnie nie zawiodła, drzwi od dachu były otwarte. Przekręciłam gałkę i za drzwiami ujrzałam blondyna stojącego z rękoma w kieszeniach i obserwującego okolicę z góry wokół naszej szkoły.
- Hej Nat. - Zaczęłam.
 - Co ty tutaj robisz? - W sumie dobrze znałam odpowiedz i nie musiałam się go pytać.
- Hej, ukrywam się przed dziewczynami z naszego liceum. One powoli doprowadzają mnie do szału przez ten bal. A ty po co tu przyszłaś?
- Ja związku właśnie z tym balem. Wszystkich chłopaków których znam i lubię mają już pary albo nie idą i …
- Chciałabyś żebym z tobą poszedł, prawda?
-Tak. - Odpowiedziałam trochę nie pewnie, bo nie wiedziałam czy się zgodzi.
-Zgoda. -  Miodowooki spojrzał się przez ramię uśmiechając się do mnie.
Ja odwzajemniłam uśmiech czując te dziwne jak i przyjemne ciepełko wewnątrz swojego ciała i poszłam. Dzień w szkole jak i reszta dni minęła całkiem spokojnie. Dziś jest sobota, trzydziesty listopada, dzień balu maskowego. Iris pomogła naszykować potrzebne rzeczy i zaproponowała nawet że mnie pomaluje, ale odmówiłam bo zawsze lubiłam wyglądać naturalnie. Spojrzałam na zegar i za chwile miał się zjawić Nataniel. Ubrałam swoją nową sukienkę oraz buty które zostały kupione razem z Rosą i Alexy’m. Nałożyłam  maskę która została zrobiona przez mojego tatę gdy jeszcze żył. Moje włosy zostały rozpuszczone i lekko falowane, bo zazwyczaj mam proste ale to dzięki zasłudze prostownicy. Natanie zjawił się w chwili gdy schodziłam po schodach z swojego pokoju na parter. Ale to nie ja go wpuściłam do domu tylko Iris. Gdy przekroczył próg naszego domu to chyba nie mógł oderwać od mnie wzroku zresztą ja od niego też. Był ubrany na zielono a ja na złoto co dobrze się wręcz komponowało.
- Ładnie wyglądasz moja królewno. - Na jego słowa momentalnie zarumieniłam się a w szczególności na „moja królewno”.
- Ty też mój książę. - Po co ja to powiedziałam.
- Dziękuję, co to zbieramy się, królewno. - On to mówi specjalnie wiem to, bo się uśmiecham ale mi to nie przeszkadza. Mówiąc szczerze sprawia mi to przyjemność.
- Tak. - Orzekłam  i wyszliśmy z jedno rodzinnego domku.
Do szkoły a raczej do sali gimnastycznej dotarliśmy dość  szybko, chociaż szliśmy spokojnym spacerkiem. Minęła prawie cała noc a ja z nim cały czas tańczyłam, śmiałam się z jego dosyć zabawnych żartów, chociaż wszyscy mówili że nie jest zbyt zabawny. Ten bal był naprawdę fantastyczny, ale podczas tańca z Natanielem ktoś odciągnął mnie od niego, a przyciągnął do siebie i pocałował. Natychmiast odepchnęłam napastnika od siebie i walnęłam go z całych sił z liścia. Gdy przez to uderzenia spadła mu maska za uwarzyłam że jest to Louis, mój były chłopak. Nic nie mówiąc wybiegłam z sali i nie chcą widzieć Louisa, bo po części to była jego wina że zginęli moi rodzice. Pobiegłam tam gdzie miałam nadzieję że nikt mnie nie znajdzie. Jednak nadzieja matką głupich. Znalazł mnie nie kto inny jak Nataniel, a gdzie na dachu. To było nasze wspólne miejsce, by odpocząć od ludzi. Gdy otwierał drzwi jak klękałam i płakałam w swoje ręce. Nie chciała żeby ktoś widział jak płacze. On podszedł do mnie, klęknął i ściągnął mi maskę. Nie wytrzymałam i wtuliłam się w niego tym samym płacząc mu w ramię. Zaczął głaskać mnie po włosach i kazał się uspokoić, bo naprawdę histerycznie płakałam. W jego ramiona czułam się bezpiecznie więc uspokoił mnie naprawdę dość szybko. Poprosił mnie żebym powiedziała mu kto to był i dlaczego tak zareagowałam. Zaczęłam mu tłumaczyć że był to mój były i że po części moi rodzice zginęli przeze mnie, bo gdy mój ojciec prowadził samochód wjechał w tira na czerwonym świetle a wówczas jechała z nim mama, oboje zginęli na miejscu. Wdety kłócił się ze mną przez telefon o Louisa, bo chciałam z nim chodzić a on mi nie pozwalał. Poczułam że z oczu znowu zaczęły lecieć mi łzy. Nat musiał to za uwarzyć bo mnie przytulił powiedział że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży i że dobrze wie jak to jest. Prosił mnie żebym nie płakała ale tym razem nie zdołał mnie uspokoić. Płakałam mu w ramię dopóki nie usnęłam z wyczerpania oraz z przykrych i powodujące bolesne wspomnienia, którym jednocześnie towarzyszyły  negatywne emocje.
***
POLECAM BLOGA MOICH DWÓCH PRZYJACIÓŁEK O KSIĄŻKACH

http://twobookshunters.blogspot.com/